Troszkę milczałam ostatnio, ale sporo się u nas działo, więc
czasu było mało. Końcowe egzaminy w szkole, zawody syna, treningi córki itp.
Mamy za sobą kolejny rok Edukacji Domowej (już 4 zamknęliśmy),
od 27 maja dzieci mają wakacje już. Dla przypomnienia syn gimnazjum, córka
szkoła podstawowa. W tym roku dzieciom poszło bardzo dobrze, dzieci dały z
siebie wszystko by wysoko zaliczyć egzaminy roczne.
Pomiędzy tym wszystkim były dwukrotnie zawody syna łucznicze,
badania przed wyjazdem na obóz sportowy z klubu. Przygotowania do egzaminu z samoobrony
córki, konkurs keyboardowy, między powiatowy syna, klasowe wyjazdy najstarszego
syna, ogród, który wymaga sporo pracy. Naprawdę sporo się działo.
Udało nam się wyjechać na tydzień w cenach promocyjnych
przedsezonowych nad morze, psinka nasza też pojechała. Takie bonusy daje nam nauka w domu, że możemy podróżować
po za sezonem, dzięki temu naprawdę dużo, dużo taniej. Żywimy się sami,
zabierając prowiant z domu i gotując dodatki na miejscu, w tym roku również piekłam
pieczywo i po raz pierwszy upiekłam urlopową po za domem pizzę. Takie wyjazdy są
naprawdę dużo tańsze, wybieramy miejsca gdzie mamy dostęp do kuchni lub używamy
własnych sprzętów typu kuchenka gazowa, piecyk elektryczny, który wozimy ze
sobą. Pytamy gospodarzy czy możemy
używać takich sprzętów i spokojnie samodzielnie gotujemy i pieczemy sobie.
Naprawdę sporo można zaoszczędzić.
Przed nami popis muzyczny, semestralny syna, egzamin z
samoobrony córki, zakończenie roku szkolnego najstarszego syna, potem już
zupełnie legalne wakacje. Planujemy kilka krótkich wyjazdów, rodzinnych po za
tym syn jedzie na obóz sportowy z klubu (naprawdę korzystne ceny, bo klub
dofinansowuje), córka niestety tylko na tygodniowy wyjazd, koszty na dwa były
za wysokie, ale jedzie samodzielnie, więc może nabierać umiejętności
samodzielnego radzenia sobie w grupie. Potem jeden wyjazd 4 dniowy rodzinny do
rodziny na Mazurach i tygodniowy w góry. Pomiędzy wycieczki rowerowe, wypady na
basen (3 zł wakacyjne wejścia dla dzieci), jazda na rolkach, jednodniowe
wycieczki w okolicy województwa.
Mamy nadzieję, że uda nam się ciekawie spędzić z dziećmi
wakacje, nie wydając fortuny. Dzieci nasze nie wołają żadnych dodatkowych
urozmaiceń na wyjazdach typu gofry, lody, karuzele, gadżety itp. Staramy się
zaspokoić ich potrzeby własnymi wyrobami, drobne pamiątki owszem kupujemy np. z
nad morza zakładki do książek dla syna za 5 zł, kolczyki z bursztynem dla córki
za 18 zł. Im to wystarcza, nie oczekują więcej, nie wymuszają niczego, nie
zadają. Lody dzieci miały i owszem, na kwaterze
zamroziłam im jogurty, tym razem nie z oszczędności, ale z rozsądku, skład
kupnych lodów jest porażający i nie mamy na niego chęci. Zatem wymieszałam
jogurt z truskawkami i zamroziłam.
Tak to sobie właśnie podróżujemy. Dla wielu wyda się to
dziwne, nienormalne, ba nawet chore, ale to jest nasz sposób na zwiedzanie,
wypoczywanie, podróżowanie. Gdy byliśmy 2 lata temu w Holandii w delfinarium
nikogo nie dziwiło wyjęcie własnego prowiantu, ba nawet na terenie nie było za
bardzo gdzie zjeść, ludzie wyjmowali wymyślne domowe przekąski, rozkładali się
na wszędzie dostępnych stoliczkach i zajadali to, co przynieśli ze sobą. Jadąc
przez Niemcy trafialiśmy na pełne eleganci i szyku pikniki przy autostradzie, z
obrusem i filiżankami. Zaś w Anglii to my wyglądaliśmy dziwacznie na parkingu wyjmując
domowe produkty a nie otwierając pudełka z hamburgerem zakupionym na stacji. Jak widać, co kraj to inne obyczaje. My lubimy
wiedzieć, co jemy, do tego nie lubimy przepłacać na średniej, jakości
przekąski, więc podróżujemy z własnym prowiantem.
POzdrowienia i wyrazy szacunku, że tak rozsądnie układacie sobie życie
OdpowiedzUsuńJestem pełna podziwu, że jesteś taką rozsądną, gospodarną kobietą. Bardzo lubię Twój blog, bo na nim mogę znaleźć właśnie takie opowieści o prostym życiu ale pełnym jakości a nie ilości. Twoje dzieci umieją docenić to co im dajesz, a nie jak większość dzisiejszych nastolatków wymagających od rodziców gwiazdki z nieba. Bardzo inspirujesz:) Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńChcialabym tak wychowac syna, alejak patrze, co sie dzieje wsrod dzieci, to trace wiarę. Ciągle słyszę głosy, ze nie zamkne goprzed swiatem, ze biedne dziecko, bo nie je słodyczy... nie moge zyc po swojemu, mieszkając z tesciami... ps. Podziwiam Panią naprawde
OdpowiedzUsuńChcialabym tak wychowac syna, alejak patrze, co sie dzieje wsrod dzieci, to trace wiarę. Ciągle słyszę głosy, ze nie zamkne goprzed swiatem, ze biedne dziecko, bo nie je słodyczy... nie moge zyc po swojemu, mieszkając z tesciami... ps. Podziwiam Panią naprawde
OdpowiedzUsuńŚwietnie napisane. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuń