W życiu wielu z nas przychodzi taki dzień, że zostajemy z
pustą kieszenią, niespełnionymi marzeniami i ogromnymi pretensjami do świata.
Niestety często to wszystko dzieje się trochę na nasze życzenie, trochę z braku
niefrasobliwości, gonienia za cudzymi marzeniami, brakiem równowagi wewnętrznej
itd. My również w długi wpadliśmy na własne życzenie, poszliśmy na całość,
trochę pomógł nam los i rodzina, ale to my byliśmy głównym motorem naszej
trudnej sytuacji. Ale by podołać trudom i to nie ważne czy finansowym, czy zdrowotnym,
życiowym trzeba znaleźć własna wewnętrzna równowagę, spokój i pogodzenie się ze
stanem rzeczy, następnie musimy sobie jasno wyznaczyć cel, to, co chcemy osiągnąć,
nie skupiamy się na samym celu, ale na działaniach by do niego dotrzeć. Czyli
nie myślimy tylko chce wyjść z długów, ale nad tym jak chce z nich wyjść. Trzeba
uzmysłowić sobie, że jutro jest tylko w naszych rękach i na gwiazdkę z nieba
nie mamy, co liczyć, lub na ogromny spadek po krewnym. Czekanie na cud nas
spowalnia, to my możemy dokonać cudu, a nie czekać na niego, siła jest w nas. Pierwszy
ważny krok w drodze do spełniania naszego celu jest uzmysłowienie sobie faktu,
że nikt po za nami nie weźmie na barki naszych problemów, możemy mieć tylko
partnera w niedoli, ale nie oddamy wszystkiego komuś. Następnie trzeba
dokładnie obejrzeć nasz problem z każdej strony, jeśli są to długi to musimy je
sobie wszystkie spisać nie omijając żadnych, nawet tych na kwotę 50 zł to też dług. Następnie musimy zastanowić się, jakie mamy możliwości finansowe, ile musimy,
co miesiąc wydać, podkreślam musimy, a nie chcemy. Potem przeliczamy różnice
pomiędzy tym, co zarobimy, a tym, co wydamy, jeśli coś zostanie zaczynamy za ta
kwotę spłacać długi, jeśli nic nie zostanie musimy szukać oszczędności,
dodatkowego dochodu. Nieraz słyszę – a po co mi pozbywać się długów, umrę i po
temacie, no cóż, ja nie chce zostawić swoich dzieci z problemem moich długów,
jestem z mężem dorosła i bierzemy pełną odpowiedzialność za nasze czyny.
Pamiętajcie, że podstawą radzenia sobie z „zakrętem życiowym”
jest pogodzenie się z samym sobą, wygaszenie pretensji do całego świata,
złości, agresji, żalu. Taka postawa nie tylko utrudnia radzenie sobie z problemem,
ale niszczy nasze zdrowie, nasz umysł to potężne narzędzie. Pomyślcie, że
medycyna stosuje w badaniach placebo, czyli również stawia na siłę naszej sugestii.
Zatem jeśli będziemy przepełnieni złymi emocjami, wciąż szukali winnych, byli
ustawieni do otoczenia roszczeniowo, to będziemy nie tylko niszczyć relacje z
innymi, ale przede wszystkim niszczyć siebie od wewnątrz. Warto zbliżyć się do ludzi,
na których nam zależy, których kochamy, zrobić rachunek życia, może poszukać niespełnionego
marzenia, które w sumie jest w zasięgu ręki, ale odkładaliśmy je, bo nie było czasu,
to cudownie nasz leczy. Niektórzy zaczynają biegać, nie wymaga to pieniędzy, a
daje czas oderwania się, wyciszenia, poczucia kontroli.
Człowiek to niesamowita istota, możemy wiele zniszczyć, ale
również wiele dobra siać. Warto usunąć ze swojego otoczenia osoby, przedmioty, czynności,
które nas trują w przeróżny sposób. Musimy nauczyć się mówić o naszych
problemach, oczekiwaniach, emocjach. Nie
duśmy wszystkiego w sobie, na pewno każdy z Was ma w swym otoczeniu osobę,
której to może powiedzieć wszystko. Mówmy o tym, co nas boli, mówmy o tym, co
nas raduje. Nie kryjcie się za maską – maski bywają różne, znam super kobitę,
która wypełnia swoja osoba całą przestrzeń, pozornie wydaje się pustą, bezczelną
osobą, ale to tylko maska, pod maską to ktoś, kto dużo wie, czyta, jest
wrażliwa, ma dużo problemów i to wszystko chowa. Ale jak długo można wszystko
chować, czy nie zaciera się już granica pomiędzy maską a jej prawdziwą naturą,
może czas rozwiązać problemy, zmierzyć się z nimi, poszukać równowagi?
Nie jestem fachowcem w tej dziedzinie, pisze tylko z
własnych doświadczeń. Ja chowałam się za maską bycia nikim, może jak mnie nie
widać to problemów nie ma. Ale one były, dotarło do mnie, że czas mija, a moje
problemy z dzieciństwa, wieku nastoletniego wpływają na moje dorosłe życie,
ograniczają mnie, nie pozwalają mi być sobą. Potem do tego dołączyły się problemy
ze zdrowiem dzieci, finansowe, brak wsparcia rodziców, teściów, rodzeństwa. Dotarło do mnie, że obwinianie ich wszystkich
to tylko wymówka, to ja musze się rozliczyć z moimi problemami, z moja przeszłością.
Nie napisze, Wam, że dałam radę, że już jest super, to nie takie proste, demony
z szafy, co jakiś czas mi wypadają i dusza przerażeniem. Takie demony ma chyba
każdy z nas. Ważne by znaleźć siłę w sobie i otworzyć tą szafę, mnie za rękę
trzyma mąż, a ja jego, więc jest łatwiej nam z nimi się mierzyć. Tylko musimy się
przyznać do tego, że je mamy. Nawet nie zdajecie sobie sprawy jak takie
zaschnięte problemy mają wpływ na nasze dorosłe życie, na prace, związki, zjednywanie
sobie ludzi, samoocenę itd. Warto podjąć ten trud i rozliczyć się z
przeszłością, by trzasnąć potem drzwiami i zostawić tylko te wspomnienia, które
dają nam siłę. Wczoraj to wczoraj, a jutro jest nieodgadnione i pełne nadziei i
na jutro mamy wpływ na wczoraj już nie, więc, po co się zadręczać…..
Trochę tak filozoficznie pisze, ale tak jak już wspominałam,
miałam okazję zwolnić, nabrać dystansu i dostrzec, że wokół mnie jest tak wielu
wspaniałych ludzi, którzy są ze mną zupełnie bezinteresownie, którzy chcą dać
cos od siebie mimo, że ja nie daje im nic…..
Bardzo mądry i potrzebny wpis.Ja też jakiś czas temu uświadomiłam sobie że nie ma sensu się zadręczać myślami typu : co by było,gdyby było a nie jest.Żyję tu i teraz jest mój czas na szczęście :)
OdpowiedzUsuńCzasem jak się rozglądam się po ludziach,to dziwię się,jak żyją. Auto na kredyt, co roku wakacje na kredyt, dom na kredyt, długi gonią długi. Codziennie z papierosem, wychodzenie do restauracji,zamawianie pizzy,drogie ciuchy... Żyją sobie beztrosko, z komornikiem na głowie. ALe to ich nie otrzeźwia, ciągle dalej brną w długi. Mnie trzęsie na myśl o kupnie mebli na raty, bo co się stanie jak się noga powinie,a Ci - totalna beztroska. I takim się wszystko upiecze...
OdpowiedzUsuńtzn co sie upiecze? chciałabys by im się noga powinęła? kazdy zyje jak uważa, moze nam sie czyjeś zachowanie nie podobac ale zeby komus zle zyczyc, to tylko moze zazdrosna, zla osoba
OdpowiedzUsuń