Podsumowanie moich postanowień oszczędnościowych na ten rok
od momentu postanowienia, czyli od początku marca.
Nie kupiłam żadnej odzieży w tym roku, z obuwia jedną parę
butów dla mnie, bo pękły mi buty sportowe i nie było wyjścia. Nie kupiliśmy książek,
nowości udało mi się upolować w bibliotece. Czerpiemy, ile możemy z ogrodu i
parapetów, pomidory, ogórki, cukinie, fasolkę, sałata, szczypior, rzodkiewki,
włoszczyzna, zioła, borówki, porzeczki itd. Wszystko w ogrodzie i na parapetach
podlewamy wodą deszczową. Na razie przetwory robię tylko z naszych owoców i
warzyw z ogrodu.
Nie chodzimy do fryzjera, kosmetyczki, staramy się radzić
sobie sami, ostatnio jakoś nie czuje potrzeby malowania paznokci, więc nawet
sama tego nie robię, a tym bardziej nie chodzę do kosmetyczki. Staram się korzystać
z kuponów do sklepów, zniżek dzięki aplikacjom, pilnuje tego dokładnie. Nie
jemy na mieście, nie zamawiamy jedzenia do domu, nie pijemy napojów
butelkowanych tylko domowe soki i wodę filtrowaną (zabieramy w opakowania
wielorazowe), nie kupujemy kawy na mieście, zabieramy własna do kubków
termicznych. Nie kupujemy słodyczy po za gorzka czekolada, wina mamy domowej
produkcji, jedyne co wydaję to na alkohol do produkcji nalewek. Powróciliśmy do
produkcji jogurtów, dokładamy owoce, kakao, miód, orzeszki i mamy deser, zupy i
sosy zaprawiam jogurtem. Pilnuje dokładnie jadłospisu, resztek w lodówce by nic
się nie marnowało.
Córka (lat 16) wpadła na pomysł, że będzie pomagać w stajni
przy koniach, a w zamian ma jazdy konne na które nie wydajemy pieniędzy. Syn
(lat prawie 18) pracował jeden miesiąc w hurtowni i dzięki temu teraz ma
fundusze na wakacje, na prezenty urodzinowe dla znajomych (taki rok
osiemnastkowy). Cała rodzina się zmobilizowała by w tym roku spłacić jak
najwięcej rat kredytu hipotecznego, byśmy szybciej pozbyli się go i mogli
odetchnąć.
Ile można zaoszczędzić miesięcznie, przyjmując średnio 200
zł na odzież i obuwie miesięcznie (nie kupujemy co miesiąc), 35 zł za strzyżenie
na osobę raz na miesiąc x 5, zrobienie brwi raz na miesiąc 30 zł, jedna kawa
tygodniowo na głowę wypita na mieście to około 12-15 zł, jedna kolacja rodzinna
na mieście to 120-150 zł. Paznokcie raz na powiedzmy 6 tygodni koszt 60-80 zł. Dodajmy
jeszcze napoje w butelkach (woda, kolorowe napoje) 1 – 3 zł jedna dziennie,
chipsy 2 – 3 zł x 2 - 3 tygodniowo. Jedna książka miesięcznie około 40 zł.
Rodzinne wyjście do kina bez przekąsek to koszt około 180 zł
Sumując
- 200 zł – odzież/obuwie
- 105 – 175 zł – fryzjer (bez farbowania włosów i w nie najlepszym salonie, bez zabiegów dodatkowych, tylko proste strzyżenie)
- 30 zł brwi u kosmetyczki
- 60 – 80 zł – paznokcie
- 100 (plus, minus) zabiegi kosmetyczne
- 96 – 120 zł – kawa dla dwóch osób raz w tygodniu na mieście
- 480 – 600 zł – kolacja rodzinna raz w tygodniu na mieście
- 30 – 90 zł – napoje butelkowane
- 16 – 36 zł – chipsy
- 40 zł – książka jedna miesięcznie
- 180 zł – kino rodzinnie jeden raz w miesiącu
Razem: 1277 – 1651 zł (taka próba policzenia ile by to było)
Popatrzcie, ile można zaoszczędzić, gdy się zrezygnuje z
takich przyjemności, dodawać można by dużo więcej do tego rachunku – słodycze,
alkohol, kosmetyki, przejazdy taksówką, wypady do pubu itp. Policzyłam wszystko
tak ogólnie szacunkowo, by pokazać Wam, że często upraszczamy nasze wydatki i
stwierdzamy – oj to tylko jeden napój dziennie, to tylko kino, oj co tam kawa
na mieście. Niestety od grosza do grosza i robi się kwota. Jak byśmy tak rok
zrezygnowali z tych wszystkich atrakcji i starali się ogarnąć to wszystko w
inny sposób, to mogli byśmy zaoszczędzić niezłą kwotę 15000 – 20000 zł. Myślę,
że rok można by się spiąć i odmówić sobie tych kosztów, to nie całe życie, ale
rok.
Nam na razie się udaje, oczywiście czekają nas wydatki
związane z wrześniowym powrotem młodzieży do szkoły, więc tu się nie da uniknąć
kosztowych wydatków, ale jeśli możemy ogólnie zaoszczędzić to staramy się z
całych sił wszyscy.
Poprawiłam fragment o wyjazdach wakacyjnych (jest poniżej), ponieważ jedna czytelniczka nie do końca zrozumiała tekst o wyjedzie gdzie dostaje się kolacje i nocleg u kogoś i za to nie płaci, określiła to mianem "Dziadostwa". Od lat lubimy jechać do rodziny/znajomych i zostać tam maks dwie noce (jak to moja teściowa mawia - by nie zamęczyć gospodarza i samemu się nie zmęczyć), tak też zrobiliśmy jadąc na tydzień do rodziny męża na Mazury, gdzie mieliśmy zapewniony własny (opłacony) nocleg, ale obiady nam stawiano, potem przyjechała do nas rodzina ta u której "dziadowaliśmy" (4 osoby) i oni zostali jedna noc u nas, jedną u teściowej, stołowali się u nas i u teściowej, potem przyjechała druga część rodziny (5 osób) i było podobnie. Czytelniczka zarzuciła mi, że wtedy mam gdzieś swoje diety i alergie, tylko lecę jak dziad na darmowe. Niestety moja alergia nie jest wymysłem ani wygodą, dziadowskie rzucenie się jak to Określiłaś na darmowe, skończyło by się wstrząsem lub zgonem, zatem jak wiem, że gospodarz nie jest świadomi mojej alergii, to albo zabieram własne jedzenie, albo jem to co mogę zjeść, czasem są to tylko gotowane ziemniaki, może w wyobrażeniu czytelniczki mój tekst wyglądał inaczej, więc napisałam go dokładniej. Może widziała to przez swoje złe doświadczenia, gdy ciągle ktoś jej "czyści" lodówkę i jest niemiły dla niej. Jak to mawiają - punkt widzenia, zależy od punktu siedzenia.
Poprawiłam fragment o wyjazdach wakacyjnych (jest poniżej), ponieważ jedna czytelniczka nie do końca zrozumiała tekst o wyjedzie gdzie dostaje się kolacje i nocleg u kogoś i za to nie płaci, określiła to mianem "Dziadostwa". Od lat lubimy jechać do rodziny/znajomych i zostać tam maks dwie noce (jak to moja teściowa mawia - by nie zamęczyć gospodarza i samemu się nie zmęczyć), tak też zrobiliśmy jadąc na tydzień do rodziny męża na Mazury, gdzie mieliśmy zapewniony własny (opłacony) nocleg, ale obiady nam stawiano, potem przyjechała do nas rodzina ta u której "dziadowaliśmy" (4 osoby) i oni zostali jedna noc u nas, jedną u teściowej, stołowali się u nas i u teściowej, potem przyjechała druga część rodziny (5 osób) i było podobnie. Czytelniczka zarzuciła mi, że wtedy mam gdzieś swoje diety i alergie, tylko lecę jak dziad na darmowe. Niestety moja alergia nie jest wymysłem ani wygodą, dziadowskie rzucenie się jak to Określiłaś na darmowe, skończyło by się wstrząsem lub zgonem, zatem jak wiem, że gospodarz nie jest świadomi mojej alergii, to albo zabieram własne jedzenie, albo jem to co mogę zjeść, czasem są to tylko gotowane ziemniaki, może w wyobrażeniu czytelniczki mój tekst wyglądał inaczej, więc napisałam go dokładniej. Może widziała to przez swoje złe doświadczenia, gdy ciągle ktoś jej "czyści" lodówkę i jest niemiły dla niej. Jak to mawiają - punkt widzenia, zależy od punktu siedzenia.
Jestem świadoma ograniczeń swojej diety, z tego własnie powodu częściej znajomi są u nas niż my u nich (zwłaszcza w okresie świątecznym), ostatnio zrobili szybkiego grilla, wypiłam tam dwie herbaty i to wszystko, no cóż, tak też bywa (dla alergika i do tego wegetarianki), zawsze się z tym liczę, więc jeśli mam czas na przygotowania to zabieram własne jedzenie lub blachę ciasta dla wszystkich, bym i ja mogła coś zjeść. Jeśli Ciebie Czytelniczko spotkało coś nieprzyjemnego ze strony gości, to współczuję, tylko tyle mogę, ale by oceniać mnie, musiała byś "wejść w moje buty". Napisałaś dwa komentarze do dwóch postów, obydwa pełne złości i nieprzyjemne, jeśli Ci się u mnie nie podoba, to czemu uprawiasz samoumartwienie? Jeśli to możliwe, to proszę daj mi spokój, mam naprawdę dużo codziennych problemów i czasem nie mam siły rano wstać i dalej walczyć.
Jeśli chodzi o wakacje to polecam wymianę, gościć kogoś u
siebie, a potem zrobić rewizytę. My przez kilka lat w zamian za opiekę nad psem
i mieszkaniem mogliśmy spędzić 2 tygodnie nad morzem. Oczywiście wyżywienie we
własnym zakresie. Często też praktykowaliśmy wymianę ktoś u nas 2-3 dni, a
potem my u kogoś 2-3 dni, uważam to za uczciwe podejście. My często proponowaliśmy znajomym zamieszkanie w naszym domu gdy gdzieś jechaliśmy, nie jest to dla nas problem. Uważam to za dobry zwyczaj aby się wymieniać domami, mieszkaniami z rodziną, znajomymi, nie trzeba wtedy rujnować się na noclegi, a jeść trzeba wszędzie.
Uwielbiam Twoj sposob bycia 😊
OdpowiedzUsuńDziękuję! Ostatnio wiara w siebie mocno się zachwiała...
UsuńCudnie że wróciłaś:)))) ania
OdpowiedzUsuńPostaram się pisać częściej :)
UsuńCieszę się że jesteś. Nie przejmuj się głupimi komentarzami. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńRenata
Olej tą sfrustrowana własnym nieszczęściem kobietę.
OdpowiedzUsuńFajnie że wróciłaś po długim niebycie. Pisz częściej
OdpowiedzUsuńTak się zastanawiam.. pilnuje żeby nie marnować jedzenia, ciuchy ograniczyłam, do pracy biorę np zupe. Nie jemy na mieście nie kupuje kawy na miescie. Co jeszcze można zrobić żeby oszczędzić kasę ?? Chce zainstalować na kranach perlatory bo wody na pewno zużywamy za duzo. Poradź co jeszcze :)
OdpowiedzUsuńŁadnie to wygląda.
OdpowiedzUsuńBardzo fajnie napisane. Jestem pod wrażeniem i pozdrawiam.
OdpowiedzUsuń