Wiele lat temu zrobiliśmy z mężem rachunek zysków i strat
fakty, że zostanę w domu z dziećmi. Co prawda dodatkowym impulsem do tego bym
nie wróciła do pracy zawodowej był fakt, że mamy najstarsze dziecko
niepełnosprawne, które za rok zakończy całkowicie swoją edukację i pozostanie
na zawsze z nami w domu, wysyłać go do domu opieki nie zamierzam, zresztą to są
również koszty, więc jest to zupełnie bezpodstawne, by spędzał czas w domu
opieki.
Zatem kilka lat temu zaczęliśmy przeliczać z mężem ile
zyskamy na tym, gdy ja podejmę pracę zawodową. Podstawowa spawa to opieka nad
dziećmi, mąż nie zrezygnuje z części pracy, bo są to wymierne dochody,
najstarszy syn nie mógł zostawać na świetlicy, w domu było dwoje maluchów. Więc
musielibyśmy zatrudnić opiekunkę do dzieci, która odbierałaby je ze szkoły,
żłobka oraz przedszkola i zapełniła czas do chwili powrotu nas z pracy (ja
wcześniej pracowałam 8 – 10 godzin dziennie w godzinach 9 – 17 (często do 19, a
czasem nawet do 20), mąż wtedy wracała do domu około 21-22 czasem i
później. Zatem mamy koszt przedszkola,
żłobka i opiekunki całość około 900 – 1000 zł miesięcznie, samo przedszkole na
dwoje to 500 zł. Ja wtedy mogłam zarobić góra 1200 zł. Dodajmy do tego koszt
moich dojazdów do pracy, dowozu dzieci do placówek, lepszych ciuchów
(pracowałam w biurze), częstsze wizyty u fryzjera, obuwie itp. A na koniec
koszt jedzenia, pozostając w domu przygotowuję jedzenie od podstaw, czyli
kupuję surowce i wytwarzam produkt gotowy. Surowiec zawsze jest tańszy od
gotowego dania. Raz przeliczyliśmy dokładnie, że zyskiwaliśmy około 400 zł
miesięcznie na samym fakcie, że ja produkuję żywność, a nie opieramy naszego
wyżywienia na gotowych produktach. Czyli sumując zarabiałabym na wszystkie
opłaty i różnice kosztowe, nie mieli byśmy więcej pieniędzy w kieszeni, dzieci
wychowywałaby opiekunka, a my byśmy byli, co raz bardziej sfrustrowani i
zmęczeni. Oczywiście jest to obraz naszej rodziny, naszych potrzeb, kosztów
(każde miasto ma inne zarobki i opłaty), nie można brać dosłownie naszej sytuacji
dla każdej rodziny.
Podjęcie decyzji o zostawieniu dzieci w domu, nie wysyłaniu
ich do placówki szkolnej też jest forma oszczędności. Co prawda nas głównie
nasze przekonania i światopogląd ukierunkowały do podjęcia decyzji o edukacji
domowej, ale po czasie wyszły finansowe oszczędności, jako dodatek do
sytuacji. Dzieci chodząc do szkoły
potrzebują mnóstwa rzeczy, plecaki, wyprawki, książki, ćwiczenia, buty na
zamianę, kostium na gimnastykę, składka na komitet, różne warsztaty, wykłady,
koncerty, składki na kwiatki, prezenty itp. W ciągu roku szkolnego moje dzieci
miały, co 5 koncertów każdy płatny 5 zł, czyli same koncerty to koszt 50 zł
rocznie. A takich mikro opłat jest całkiem sporo, na koniec roku zielona szkoła
koszt 300 – 400 zł za dziecko. To są naprawdę duże koszty.
W sumie w chwili obecnej pracując zawodowo zysk miałabym
około 400 zł na plus. Czy jest to kwota warta tego by stracić kontakt z
dziećmi? Jak dla mnie nie warta! Ja mam oczywiście dodatkowo plus tego, że mogę
z dziećmi pracować w ogrodzie i mieć oszczędności z tego. Jestem przy nich w
burzliwym ich okresie rozwoju, jestem na bieżąco ze wszystkimi ich problemami,
radościami. Dla mnie to wszystko jest
więcej warte niż 400 zł.
Kocham bycie mamą, mogę zapewnić rodzinie bezpieczny dom. Mnie odpowiada taki trochę archaiczny model rodziny. Nie jestem feministką, lubię być panią domu, mamą i żoną. Żyliśmy z mężem kilka lat w modelu rodziny pracującej nas obojga, wracaliśmy zmęczeni, do domu gdzie wszystko było do zrobienia teraz i już. Jest to nasza świadoma decyzje, bardzo dokładnie przeanalizowana i podjęta wspólnie. Razem z mężem byliśmy dziećmi z kluczem na szyi, wracaliśmy do domu ze szkoły gdzie raz czekał obiad, a raz nie. Rodziców nie interesowały nasze problemy, bo byli zbyt zmęczeni. Bardzo chcieliśmy dać naszym dzieciom dom, w którym rozmawiamy ze sobą, dzieli się wszystkim, mamy czas dla siebie. Było by to dość trudne w sytuacji pełnego zaangażowania zawodowego nas obojga. Ale to my wybraliśmy, to są nasze przekonania, nasza suma doświadczeń, to jest nasze życie. Czy wybraliśmy dobrze, czas pokaże. Ja osobiście nie zamykam sobie drogi zawodowej chce zostać opiekunką osób starszych, w chwili, gdy dzieci wybiorą własną drogę życiową, chciałabym, choć by nawet w wolontariacie pracować z osobami starszymi. To tak na temat mojego zawodowego lenistwa i siedzenia w domu.
Kocham bycie mamą, mogę zapewnić rodzinie bezpieczny dom. Mnie odpowiada taki trochę archaiczny model rodziny. Nie jestem feministką, lubię być panią domu, mamą i żoną. Żyliśmy z mężem kilka lat w modelu rodziny pracującej nas obojga, wracaliśmy zmęczeni, do domu gdzie wszystko było do zrobienia teraz i już. Jest to nasza świadoma decyzje, bardzo dokładnie przeanalizowana i podjęta wspólnie. Razem z mężem byliśmy dziećmi z kluczem na szyi, wracaliśmy do domu ze szkoły gdzie raz czekał obiad, a raz nie. Rodziców nie interesowały nasze problemy, bo byli zbyt zmęczeni. Bardzo chcieliśmy dać naszym dzieciom dom, w którym rozmawiamy ze sobą, dzieli się wszystkim, mamy czas dla siebie. Było by to dość trudne w sytuacji pełnego zaangażowania zawodowego nas obojga. Ale to my wybraliśmy, to są nasze przekonania, nasza suma doświadczeń, to jest nasze życie. Czy wybraliśmy dobrze, czas pokaże. Ja osobiście nie zamykam sobie drogi zawodowej chce zostać opiekunką osób starszych, w chwili, gdy dzieci wybiorą własną drogę życiową, chciałabym, choć by nawet w wolontariacie pracować z osobami starszymi. To tak na temat mojego zawodowego lenistwa i siedzenia w domu.
Te wszystkie przemyślenia dotyczą konkretnie naszej rodziny,
nie jest to na pewno model do powielenie, nie każda rodzina ma dziecko
niepełnosprawne, nie każda rodzina chce rezygnować ze szkolnej placówki, nie każdy
potrafi zostać w domu i nie być aktywny zawodowo, dla niektórych osób te, choć
by maleńki zyski są dużo większe, bo mają w sobie silną potrzebę wyjścia z domu
i bycia między ludźmi i często rodzina więcej zyska na tym modelu, bo
nieszczęśliwy rodzic jest do kitu. Najważniejsze to podążać za swoimi
potrzebami i dopasować model własnej rodziny do jej członków. Nie powielać
innych pomysłów, bo to będzie tak jak by chodzić w używanych butach, nigdy nie
będą wygodne.
Ja co prawda rodziny jeszcze nie mam,ale wielokrotnie zastanawiałam się co zrobić w takim wypadku. Owszem,można znaleźć nianie,które za 800 zł miesięcznie zaopiekują się moim dzieckiem. Ale nie wiem czy za marne grosze ktoś porządnie zaopiekuje się moimi dziećmi. A sytuacja taka jak u Ciebie. Zarobię 1200 zł i tyle oddam niani, a dziecko wychowuje się bez matki...
OdpowiedzUsuńMoim zdaniem należy dokładnie się zastanawiać co jest dla kogo dobre, ja lubię to co robię, ale wiele kobiet czują się uwięzione.
Usuń