Wczoraj wieczorem przerzucałam kanały w tv i trafiłam na
końcówkę programu „Rodzina po za cywilizacją”. Uwagę moją przykuła wypowiedź
chłopca - rodzina zamieszkała w lesie, odcięta od komputerów, komórek, prądu, chłopak
miał może z 15 lat, z tego, co się zorientowałam to z powodów zdrowotnych mamy
musieli wrócić do cywilizacji i chcieli wiosną powrócić by osiedlić się na
stałe po za cywilizacją. Był bardzo zmartwiony ich powrotem, powiedział
– tu było mi dobrze, byliśmy razem, nie było telefonów i komputerów, nie było niczego,
co nas dzieli (zbliżona wypowiedź, nie zapisałam na bieżąco dokładnie). W międzyczasie czytałam artykuł o tym, że
technologia bardziej nas dzieli niż łączy. Wydaje się paradoksem takie
stwierdzenie. Wiele osób powie jak to!! Przecież możemy rozmawiać wszędzie i
kiedy tylko chcemy, wiemy, co u znajomych i rodziny. Przecież dzięki portalom
społecznościowym ciągle mamy ze sobą kontakt, oglądamy zdjęcia, czytamy gdzie
byli na wakacjach, gdzie pracują, co robią itd., Ale czy na pewno mamy z nimi
kontakt, czy tylko podglądamy ich życie, czy wiemy, co ich trapi, jak im się
naprawdę żyje? Dla wielu osób kontakty w Internecie stały się jedyną formą
więzi społecznych, kliknięcie „lubię to” to już wyraz serdeczności,
zainteresowania i uwagi. Wiele osób odczuwa panikę przed zniknięciem portali
społecznościowych. Sama wycofując się z FB, NK usłyszałam bardzo ostre
pretensje i zarzuty od rodziny i znajomych, że teraz to już nie będzie ze mną
żadnego kontaktu. Przeraża mnie taki obrót sytuacji!
Wiele osób technologią zastępuje więzi międzyludzkie lub usprawiedliwia swoją fizyczną nieobecność wpisem na FB. Dzieje się tak bardzo często między bliskimi członkami rodziny. Niestety "lubię to" nie zastąpi emocji, komunikacji i wsparcia. Technologia zabija więzi społeczne.
Wiele osób technologią zastępuje więzi międzyludzkie lub usprawiedliwia swoją fizyczną nieobecność wpisem na FB. Dzieje się tak bardzo często między bliskimi członkami rodziny. Niestety "lubię to" nie zastąpi emocji, komunikacji i wsparcia. Technologia zabija więzi społeczne.
Wychowałam się w czasach gdzie telefon miała tylko
kwiaciarka po drugiej stronie ulicy, a po za tym tylko można było dzwonić z
automatów. Telefon w domu moi rodzice, dziadkowie mieli zainstalowany jak już
byłam mężatką i mieliśmy własne mieszkanie. Komputer z dostępem do Internetu mieliśmy,
gdy już byliśmy rodzicami. Spotkania towarzyskie kwitły, rodzina spotykała się
przy okazji każdych imienin i to w licznym gronie mimo problemów żywnościowych
nikt nie marudził, że ma gości. Pamiętam jak moi rodzice odwiedzali swoich raz
w miesiącu, czasem i to nie, w podobnych odcinkach czasu wpadała do nas babcia
(miała troje dzieci). Pod czas takich spotkań było tyle do omówienia, że
przeciągały się w wielogodzinne posiadówki, dzięki brakowi innych możliwości
kontktu, tematów było wiele i wszystkie były dla uczestników spotkania
interesujące. Do znajomych często szło się w ciemno, zostawiając kartkę czasem
w drzwiach, jako potwierdzenie swojej wizyty. Pierwszy samochód rodzice kupili,
gdy miałam 13 lat, wcześniej podróżowaliśmy komunikacją, nie przeszkadzało nam
to by jechać na drugi koniec miasta zimą do rodziny czy znajomych. Teraz
szukamy wymówek, zwalamy na brak czasu, kasy, możliwości i by ukoić wyrzuty
sumienia chwytamy za telefon, piszemy coś na portalu społecznościowym i czujemy
się usprawiedliwieni. Posiadając, co raz szersze możliwości kontaktów
społecznych, skracając czas podróży dzięki postępowi, co raz mocniej zamykamy
się we własnych domach. Zatracamy umiejętność dialogu twarzą w twarz, wolimy
bezpieczny azyl za ekranem komputera lub telefonem. Zatracamy społeczne
umiejętności współistnienia, wspierania się rzeczywistego, nie wirtualnego.
Poklepujemy się wirtualnie po plecach, tulimy i radujemy. Dzieci większość
kontaktów społecznych mają w wirtualnym świecie, rodzice czują, że są
bezpieczne, kontrolowane i bardziej mają nad nimi władze, niż by biegały gdzieś
po ulicach z grupą rówieśniczą. Nic bardziej mylnego, w świecie wirtualnym nie
możemy poznać ich kolegów, zaprosić na słodki poczęstunek i porozmawiać z nimi,
zobaczyć, kogo wybrały nasze dzieci. Mnie osobiście przeraża obecna
technologiczna oziębłość. Często widzę spotkania młodzieży w parku gdzie siedzi
kilkoro młodych ludzi i zamiast rozmawiać ze sobą, oni przeglądają swoje
komórki (nie dociekam, co tam robią).
Niestety zjawisko nie dotyczy tylko młodzieży, miałam okazję być na
przyjęciu urodzinowym gdzie kilka osób wyjęło komórki i zaczęli się wymieniać
opiniami w temacie zdjęć opublikowanych na FB. Sama złapałam się na sytuacji,
że plotkowałam z przyjaciółką na temat kolegi i jego rodziny. Zobaczyłyśmy
zdjęcia na FB, a potem mocno je omawiałyśmy. Zawstydziłam się swoją postawą.
Facet, z którym urwał mi się kontakt około 20 lat temu, pewnie bym o nim
zapomniała, a gdy bym spotkała go na ulicy to chętnie wysłuchałabym szybkiego
streszczenia, co u niego i tyle, a tak zamiast usłyszeć, co u niego plotkuję o
jego żonie, dzieciakach i mam w nosie czy mu się dobrze wiedzie. Inna sytuacja
to to, że ludzie klikają „lubię to” gratulują sobie osiągnięć, przesyłają
uśmieszki, a następnie obgadują się, wieszają psy na sobie, prawie nienawidzą.
Ale w wirtualnym świecie to najlepsze przyjaciółki, siostrzyczki i kochające
się osoby.
Nie podoba mi się to, nie akceptuję tego, muszę to zmienić.
Za dużo w moim życiu wirtualnego świata, za mało kontaktów twarzą w twarz.
Jestem gadułą, uwielbiam rozmowy, uczę się dużo od innych w czasie takich
konwersacji. Często mnie inni ludzie inspirują. Nie interesuje mnie to, że moim
bliskim się nie podoba mój odwrót od kontaktu przez portale społecznościowe, są
inne formy kontaktu. Próbowałam już kilka razy dać im znać, że mnie to nie
bawi, szukałam pretekstu swojej nieobecności na portalach społecznościowych, by
łatwiej im było zaakceptować sytuację i tak słyszałam, że to dziwactwo i
głupota. Ale koniec z tym, nie ma mnie tam, bo tak i już, bo ja tak
zdecydowałam. Bo ja tak chcę. To moje
życie, nikt go za mnie nie przeżyje, jestem człowiekiem wolnym. Nie chcę być
niewolnikiem technologii, owszem dzięki internetowi czerpie dużo wiedzy i nie
chodzi mi tu o Internet, jako sam w sobie skarbiec wiedzy, chodzi mi o
substytut międzyludzkich kontaktów. Wiele osób zafiksowało się już zupełnie nie
potrzebuje kontaktów rzeczywistych, choć żąda ich, bo tak wypada, zaś po
godzinie zaczyna się nudzić i nie może się doczekać powrotu w swój wirtualny
świat, wyidealizowany, pełen „przyjaznych” osób, super przyjaciół.
Rzeczywistość dla wielu jest już zbyt szara, nudna i wymaga wysiłku, skupienia,
udziału w rozmowie, a nie tylko zwykłego „lubię to”. Ja wysiadam, to nie dla mnie, mnie to nie
bawi. Trudno będę kosmitką, zresztą już jestem. Nie chcę by technologia dzieliła
naszą rodzinę, by każdy z nas żył osobno w swoim wirtualnym świecie. Chce
spędzać czas z rodziną, być fizycznie z nimi, przytulać, gdy im smutno, śmiać
się z nimi, gdy się radują, oglądać ich sukcesy na żywo, wspierać, gdy coś się
nie uda.
"Poświęcajmy tyle czasu na ulepszanie siebie, co na
krytykowanie innych.."
Mnie tez nie ma na FB ,NK i innych ...mam co prawda adres emailowy ale dostaje tam listy urzedowe i faktury czasem reklamy.Z wakacji wysylam pocztowki z pozdrowieniami,pisze listy do rodziny i przyjaciol...tylko,ze ja nie otrzymuje listow i pocztowek a MMS-y i SMS-y...odwiedzam rodzicow srednio kilka razy w roku...dzieli nas odleglosc 300km...zrobilam prawo jazdy ale nadal korzystam z komunikacji PKP i miejskiej.Mam komputer,korzystam kiedy potrzebuje do pracy.Telefon sluzy do krotkich rozmow,cos zalatwic,przekazac.Telewizor...ostatnio rzadko,wole poczytac ksiazke,upiec chleb czy uszyc cos na maszynie pokazujac to co umiem nstoletniej corce.Swiat idzie naprzod,nie zayrzymamy go ale my sami mozemy zwolnic a nawet na chwile przystanac.To nasz wybor.Technologia jest przydatna i potrzebna ale nic nie zastapi bezpodredniego kontaktu i rozmowy z czlowiekiem.Poprostu nalezy madrze korzystac z wszelkich dobrodziejstw technicznych,zdroworozsadkowo bym powiedziala :-)
OdpowiedzUsuńNapisalam dluva odpowiedz i chyba mi ja wcielo 🤔
OdpowiedzUsuń