Ostatnio zadano mi pytanie, jak gotować i po co gotować w domu,
jeśli jest się w 1-2 osoby?
Jeśli gotowanie jest dla nas przykrym i wręcz
nieakceptowalnym zjawiskiem to faktycznie sprawy się komplikują, ale według
mnie i wielu żywieniowców warto podjąć trud polubienia lub choćby zaakceptowania
go. Mamy tak wiele korzyści z przygotowywania posiłków w domu, iż nie widzę
argumentu by sobie odpuścić. Obecnie
dostrzegłam trend, że emeryci wolą kupić gotowe jedzenie by mieć czas na tv lub
komputer, dokładnie tak jak pisze komputer, maż pracuje w branży IT i miewa
bardzo dramatyczne sytuacje z osobami starszymi, którym popsuł się komputer lub
nie działa Internet. Zjawisko uzależnienia od komputera zaczyna, co raz więcej dotyczyć
osób starszych.
Zatem w grupie osób niechcących gotować są najczęściej ludzie
miedzy 20-30 rokiem życia oraz 60+, najczęstszy argument to brak czasu. Ale czy
nie inwestując w swoje zdrowie przypadkiem nie skracamy tego ziemskiego sobie
czasu? Nie pogarszamy stanu zdrowie, a do tego finansów. Zupełnie nie panujemy
nad składem spożywanych przez nas dań i to obojętne czy jemy gotowe dania ze
sklepu czy tez jemy w gastronomicznych punktach. Gastronomia często chcąc mieć
większe zyski oszczędza, na jakości produktów podobnie przemysł produkujący dania
gotowe, nie wiemy czy dostało się tam zepsute warzywo, czy zmielono mięso razem
z robakami (ostatnio w mediach sporo wiadomości o robakach, gryzoniach w
słodyczach, daniach gotowych itd., Czyli zupełnie nie wiemy, co jemy, mimo, że
przeczytamy skład. Dodatkowo nie mamy pojęcia czy osoby przygotowujące posiłek
dla nas są zdrowe, czy nie zrobiły czegoś złośliwego np. napluły, na smarkały,
wrzuciły do dania pocięte paznokcie, słyszałam o sikaniu do silosów gdzie kisi się
masowo kapustę. Niby wszystko można kupić gotowe i przetwory warzywne i dania gotowe,
ale moja wyobraźnia jest na tyle bogata, że zupełnie odbiera mi smak na takie
dania. Owszem czasem jestem zmuszona do zjedzenia dań, które ktoś przygotował
(nie mówię tu o znajomych, rodzinie), ale staram się to robić sporadycznie. Często
gotowe dania są pełne złych składników tłuszczy utwardzanych, cukru,
glutaminianu, soli, konserwantów itd. Ostatnio chciałam kupić gotowe śledzie,
skład przyprawił mnie o zawrót głowy, śledzie z żurawiną w składzie posiadały
cukier, substancję słodząca, dwa konserwanty, wzmacniacz smaku i przyprawy. Podziękowałam, odłożyłam na półkę i poszłam do
domu zrobić własne śledzie od podstaw. Czyli już wiemy, że jedzenie gotowych dań nie służy
naszemu zdrowi. A co z ekonomicznym
podejściem do sprawy? Ano to tez dodatkowy jak dla mnie argument, koszty
domowej produkcji jedzenia są znacznie niższe, mówimy oczywiście o pełnowartościowym
posiłku, a nie najtańszej ofercie gotowego dania z marketu lub fast food. Jeśli podejdziemy do sprawy taktycznie nie
będziemy spędzać wielu godzin w kuchni, gotując jakieś danie gotujmy więcej tak
by je można zamrozić lub za pasteryzować. Jeśli jednego dnia ugotujemy zupę duża porcję,
a następnie jedną zjemy druga za pasteryzujemy, a trzecia zjemy na drugi dzień,
powtórzymy ten sam proces kolejny raz to w lodówce na balkonie (moja babcia
miała skrzynkę za oknem na parapecie by w niej mieć dodatkowa lodówkę w sezonie,
gdy jest chłodno) odłoży nam się już zupa na dwa dni, czyli mamy rezerwę by w dzień,
gdy brak nam czasu na szybko odgrzać posiłek. Podobnie można zrobić z innymi
daniami, smażymy kotlety jedną porcję zjadamy zaś druga mrozimy, robimy zapiekankę
połowę zjadamy drugą część przekładamy do pojemnika i mrozimy. Gdy pieczemy
domowa pizzę tez możemy upiec więcej i zamrozić. Dzięki takim zabiegom ciągle mamy gotowe, ale
za to domowe danie pod ręka. Łatwiej tez jest osobom samotnym lub mieszkającym
tylko we dwoje, bo nie trzeba się martwić, że coś się zmarnuje. Możemy tez z kimś zaprzyjaźnionym robić
wymiany, ja dziś Ci dam zapiekankę a Ty mi dasz kotlety/pierogi. Nasza dieta
będzie urozmaicona, nie marnujemy jedzenia. A nie jest nudno jeść tydzień ciągle
to samo danie. Podobnie jest z lunchem
do pracy, jest sporo w necie filmików o tym jak w jeden dzień przygotować
posiłki na cały tydzień do pracy by nie jeść gotowych dań, ale jeść zdrowo i
nie tylko kanapki. Po za tym są tez dania,
które możemy naprawdę szybko przygotować i mogą być zdrowe i tanie. Ja wczoraj
miałam mało czasu na zrobienie kolacji, więc podałam szybki sos z brokułów i
ugotowałam do niego makaron. Całość zajęła mi niecałe 30 minut. Naprawdę nie
trzeba być mistrzem kuchni i mieć wspaniale wyposażonej, ogromnej kuchni by zdrowo
i ekonomicznie się odżywiać.
Teraz ktoś powie, a ja jem tak i nic mi nie jest. A czy z chorobą
wieńcowa budzimy się nagle z dnia na dzień, czy cukrzyca pojawia się w jeden
dzień, czy nadciśnienie to sprawa tygodnia? Nie, pracujemy na te schorzenia
latami, bardzo ciężko i w pocie czoła. Nasz organizm daje radę do czasu, aż w
pewnym momencie już jest mu za ciężko i pojawiają się problemy zdrowotne. One
nie powstają po tygodniowej złej diecie, ale przez lata sobie budujemy
przyszłość. Ja ciągle żałuję, że tak późno dostrzegłam jak bardzo ważne jest odżywianie
dla zdrowia, że wiele chorób można dzięki diecie wyeliminować, np. cukrzyce,
nadciśnienie, chorobę wieńcową, zapalenie stawów itp.
Kolejny aspekt to ekologia, obecnie dużo się mówi o życiu
zero waste, niestety kupowanie gotowych dań i dań na wynos nie jest eko i zero waste, generujemy
opakowania po mrożonej pizzy, pudełka po gotowym daniu, woreczki foliowe po
mrożonkach (chyba, że używacie ich ponownie to mrożenia innych dań, bo ja
często tak robię, gdy kupuje mrożone warzywa to używam torebek do mrożenia po
raz kolejny).
Sumując dania gotowe i dania jedzone na mieście zazwyczaj
nie są zdrowe, nie jest to ekonomicznie i nie jest ekologiczne.
Nie
postrzegajcie domowego gotowania, jako stanie przy garach, czyli nudna, ciężka
i bezsensowna praca. Myślcie o tej
czynności jak o twórczym inspirującym wyzwaniu, swojego rodzaju relaksie, czy
odpoczynek po ciężkim dni musi być bierny na kanapie? Są osoby, które idą biegać, medytują,
praktykują jogę, idą z psem na spacer, więc czemu nie gotowanie. Wszystko
zależy od nas jak to będziemy postrzegać.
Wybór należy oczywiście
do Was, jak chcecie żyć….
Pracując 12 i więcej godzin, źle się odżywiającą dokąd zmierzamy??
OdpowiedzUsuńMam 40++ pracuje dziennie 12-16 godziny z jednym dniem wolnym w tygodniu. Codziennie mamy (3 osobowa rodzina) obiad dwudaniowy. Gotuje w wolny dzień w tygodniu tylko dodatki (kasza, ziemniaki). Od wielu lat pasteryzuje mrożę jedzenie. Od niedawna piekę chleb od dawna robiepesztety humusu. Można to wszystko połączyć ale od pewnego czasu zadaje sobie pytanie po co ...
OdpowiedzUsuńWszyscy piszecie o czasie, chęci i wypoczynku. Nikt nie rozważa aspektu zdrowotnego diety. :-(
OdpowiedzUsuńGotuje w domu ,wlasnie ze wzgledu na to,ze zdrowiej,z checia bym zatrudnila kogos kto by to robil za mnie haha. Rzadko kupuje gotowe,chociaz to bardzo wygodne.Musze bardziej przylozyc sie do sniadan i kolacji,bo to jest moj slaby punkt.
OdpowiedzUsuńJa z innej beczki. Pisała Pani kiedyś, że chętnie przyjmie stare książki na temat żywienia. Robiłam porządek w kuchni i mam trzy pozycje do wydania: Smacznie i zdrowo od rana do wieczora, J. Kłossowska 1973 r. i dwie części: Bukiet z warzyw, H. Dębski 1981 r. Plus jedną nowszą: Kasze na różne sposoby z 1996 r. Proszę dać znać, czy chciałaby je Pani przygarnąć ;)
OdpowiedzUsuńSmacznie i zdrowo od rana do wieczora posiadam z 1989 roku, zaś reszty niestety nie..
UsuńGotuję hurtowo posiłki na dwa, trzy dni. Zrezygnowałam z firmowego bufetu z uwagi na finanse, już po miesiącu okazało się, że mam nie tylko więcej pieniędzy ale również dużo lepiej sie czuję. W tym roku mam w planach bardziej czasochłonne potrawy robić w weekend i mrozić.
OdpowiedzUsuńTo jest właśnie sedno, taniej i zdrowiej :) Gratuluję!!
UsuńMieszkam w stolicy i tutaj chyba najłatwiej przejść na żywienie poza domem. Widzę to po znajomych z pracy, z których tylko niewielu przynosi jedzenie z domu. Większość je na tzw. mieście, a niedaleko pracy jest sporo miejsc gdzie można wyjść na lunch. Jestem alergiczką, nie mogę jeść glutenu, nabiału i sporo innych produktów. W takiej sytuacji, nie mam innego wyjścia, gotuję w domu. Często w weekend robimy z mężem obiady na kilka dni. Robię co piątek listę produktów, które potrzebuję kupić, a wszystko pod jadłospis, które też przy okazji tworzę. Może nie są to mocno wymyślne potrawy, ale wciąż się uczę i staram się dołączać co jakiś czas coś nowego. Oczywiście zdarza nam się wyjść do restauracji lub jadłodajni, która serwuje coś odpowiedniego dla mnie, ale nie jest to regułą i zazwyczaj też jest zaplanowane :)
OdpowiedzUsuńDa się, wszytko się da, tylko trzeba przemyśleć sprawę priorytetów. U mnie na pierwszym miejscu jest zdrowie tuż obok rodziny.
Ja nie jem pszenicy, nabiału oraz mięsa, jem jajka, masło i ryby z produktów odzwierzęcych. Dania które odpowiadały by moim preferencjom mogę znaleźć w wielu wege barach, ale koszt zjedzenia takiego posiłku we dwoje to już całkiem spory wydatek (a jest nas pięcioro) a do tego brak wiedzy o produktach oraz ich przygotowaniu skutecznie mnie odstrasza.
UsuńWychodzę z domu o 5 wracam najwcześniej o 17.30, czyli 12 godzin poza domem. Dzieci w przedszkolu mają 3 posiłki ale o 18 godzinie i tak jemy obiadokolację, którą gotuje najczęściej dzień wcześniej, na bierząco szykuję tylko dodatki typu surówka czy kasza/ziemniaki. Do pracy zabieram to co zostanie z obiadu a jak nic nie zostanie to robię sobie sałatkę "na winie"😊 i tak 5 dni w tygodniu. Jak w weekend nigdzie nie jedzimy to gotuję na zapas i mrożę. Nie jem nic na mieście, zawsze robię w domu. Kiedyś jadłam na mieście przez 10 nie mogę zgubić kilogramów zjedzonych na mieście
OdpowiedzUsuń