„Weź kredyt na 500 000 zł. Przecież MUSISZ mieć najwyższej klasy dom, aby każdy Ci zazdrościł,
zakup najdroższy samochód z salonu, najdroższe ciuchy, najdroższy sprzęt AGD i RTV,
bo inaczej będziesz inny! Będziesz się wyróżniał, stracisz szacunek u ludzi.”
Szkoły na żadnym poziomie nie przygotowują do
życia, tworzą w nas wyimaginowany obraz rzeczywistości. Nie uczą umiejętności
praktycznych, wkładają w nas wiedzę akademicką.
Będąc mamą dziewiętnastoletniego faceta, ze znacznym stopniem niepełnosprawności, dostaję propozycję dalszych zajęć po gimnazjum dla niego – malowanie obrazków,
wyklejanie wycinków z gazet, robienie kwiatków z bibuły itd. A ja się pytam, w
jakim celu mój syn ma to robić, czy to da mu samodzielność, czy dzięki temu
będzie dawał sobie lepiej radę w życiu?
Podobnie jest ze zdrowymi, młodymi
ludźmi. Co z tego, że mają 3 fakultety, jak nie są gotowi do życia. A co dzieje
się potem? Ano zaczynają się doły emocjonalne, wypalenie wewnętrzne, frustracje,
brak motywacji do walki o swoje marzenia. Spotykam ludzi w wieku 30-40 lat i mówią,
że są wypaleni, dobija ich rutyna, nie osiągnęli odpowiedniego poziomu życia i
to zaczyna ich dobijać. Podobnie czują 50 latkowie.
Czy praca całkowicie ma nas definiować, czy nasz czas po
pracy jest zaprogramowany tym, co robimy zawodowo?
Tak wiele można zrobić nie
mając fortuny w kieszeni, nie musimy być bogaczami z drogim samochodem by się
realizować. Kto może nam zabronić marzyć i dążyć do ich spełnienia. Tak wiele
razy już pisałam, że porównywanie się z innymi niszczy nas, że musimy mieć
pasję/hobby, a do tego nie potrzeba dużych pieniędzy. Czy nie możemy zacząć
robić rzeczy, które są bezpłatne np. uczestniczyć w spotkaniach klubu książki,
towarzystwa ochrony zabytków, towarzystwa miłośników gór itd. Spotkamy tam
ludzi o podobnych do nas zainteresowaniach, możemy się dzięki temu rozwijać,
poszerzać światopogląd. Możemy przygarnąć psa i zacząć z nim chodzić na
spacery, a tam spotkamy innych wielbicieli zwierząt chętnych do rozmowy. Możemy
malować, rysować, uczyć się języków obcych online, zgłębiać konkretny okres
historyczny – biblioteki, Internet to świetne źródła. Nawet najnudniejsza praca nie powinna nas
zabijać, bo czas po pracy może być zupełnie szalonym czasem. Ale niestety musimy
nauczyć się marzyć, zapragnąć coś zmienić.
Samo narzekanie, użalanie się nad
sobą nic nie da.
Moje zawodowe doświadczenie to pasmo nudnych, nieciekawych
stanowisk. Różnie bywało. Były stanowiska gdzie pracowałam fizycznie i takie za
biurkiem. Jakoś nie mam szczęścia do fascynującego zatrudnienia, do
wstawiania rano ze śpiewem na ustach i ekscytacją, co przyniesie mój dzień
pracy, ale nigdy mnie to nie powstrzymywało, by zamykać drzwi firmy i zaczynać się
cieszyć pozostałymi godzinami.
Kochamy z mężem odkrywać nowe, stawiać sobie
wyzwania, rozwijać się, płynąć pod prąd……. Mamy wiele marzeń, planów i staramy się
cieszyć codziennością mimo braku funduszy. Jak nie stać nas na dalekie podróże
to zwiedzamy to, co mamy w zasięgu naszych możliwości, jak nie stać nas na
książki to czytamy, co jest w bibliotece, Internecie, wymieniamy się ze
znajomymi. Jak pragniemy spotkań
towarzyskich, to pakujemy ciasto domowe, butelkę domowego wina i ruszamy do
znajomych. Jak nie mam pieniędzy na nowe ubrania, to zmieniam coś w starych,
doszywam inne guziki, doszywam koronkę, zmieniam długość rękawa. Jak nudzi mi
się mebel, to go przerabiam - maluję, oklejam, obijam. Szyję nowe powleczenia na
poduszki z kanapy lub robię nową narzutę z resztek włóczek na łóżko w sypialni itd.
Obecnie przerabiam regalik dla córki i krzesło stojące w naszej sypialni. Mało,
że mamy nowe rzeczy, to dzień staje się inny niż poprzedni.
Niestety siedzenie i marudzenie wpędza nas
tylko w depresję, niszczy nasze życie. Pesymistyczne podejście do
rzeczywistości, ciągły stres zabija nas fizycznie. Nasz umysł to niesamowite
narzędzie, posiada siłę uzdrawiania i zabijania. Wiele osób dręczą różne choroby
z powodu ich stanu emocjonalnego, często zmiana nastawienia do siebie i
otoczenia uzdrawia. Ludzie nieszczęśliwi
chorują częściej.
Ludzie, którzy mają
pasje, realizują się, kochają i są kochani - mniej chorują.
Robiono na ten temat
wiele badań, które to potwierdzają, że osoby rozwiedzione, żyjące w nieudanych związkach,
owdowiałe, częściej zapadają na choroby serca i krążenia, ba nawet częściej
występuje u nich otyłość.
Druga sprawa
to szybkie tempo życia. Narastające zdenerwowanie, niepokój również uszkadza
nasz organizm, niszczymy swoje zdrowie negatywnymi emocjami. Jest wiele udokumentowanych przypadków zgonów
na atak serca u ludzi pozornie zdrowych, ale za to byli to ludzie zestresowani,
raptowni, często agresywni.
Poddajemy się
pędowi. Jak ktoś jedzie szybko, my też zaczynamy jechać szybko, jak ktoś nam
dojedzie do zderzaka - przyspieszamy. Ale w sumie, dlaczego? Skoro jedziemy z
przepisową prędkością, skoro nigdzie się nie spieszymy, to mamy ulegać pośpiechowi
innych?
Często wiedzę irytację i pośpiech również u emerytów, złoszczą się w
kolejce u lekarza, bo im się spieszy, awanturują się przy kasie, jak ktoś poprosi
o przepuszczenie z jedną bułką. Irytują się równie często, co ludzie pracujący
zawodowo. Zastanawiam się skąd u nich ten pośpiech? Czy oczekiwanie w poradni
nie może być okazją do rozmowy z innymi, czy kolejka w markecie nie może być
czasem obserwowania innych? Dokąd gnają, gdzie się spieszą?
Mam wrażenie, że
pędzimy dla pędu, sami nie wiemy często, dlaczego, po prostu inni się spieszą
to i ja się spieszę.
Niestety pośpiech bywa kosztowny: stłuczki samochodowe,
zdrowie, często coś gubimy, zapominamy o czymś. Ale, po co sami robimy to
sobie? Co zyskujemy przez ten pęd?
Nakręcamy swoim pośpiechem i irytacją nasze
dzieci, które stają się nadpobudliwe, znerwicowane, agresywne. Potem ich
zachowanie nakręca nas i robi się błędne koło.
Jak ciężko jest się zatrzymać i zastanowić,
o co w tym wszystkim naprawdę chodzi.
Myślę, że warto się zatrzymać i zrobić bilans,
co dla nas w życiu jest najważniejsze i czego pragniemy najbardziej my sami, a
nie inny pragną byśmy tacy byli lub nie próbujmy dorównywać do poziomu!
Myślę, że warto znaleźć czas na życie, na własne życie :)
Myślę, że warto znaleźć czas na życie, na własne życie :)
Minal rok kiedy zapragnelam zmian w zyciu.Ja ,kobieta pracujaca,zona,matka,corka...wiecznie zmeczona,zestresowana i nieszczesliwa zapragnelam spokojnego,radosnego zycia.Przypomnialam sobie o czym zawsze marzylam,czego chcialam i jakie zycie chcialam miec...wtedy trafilam na ten blog...zmienilam nastawienie do pracy,dzis dziekuje za nia,z radoscia tam ide...wyciagnelam na wierzch marzenia: prawo jazdy robie,malzenstwo uratowane.Zachowuje priorytety i zyje tak jak zawsze chcialam czyli po pracy dom i rodzina,rekodzielo,odpoczynek...mnostwo ruchu,spacery,przyroda.Przewartosciowalam zycie oraz finanse,zmniejszylam potrzeby bo zmienilam myslenie...madrze gospodaruje pieniedzmi,szanuje je,dbam o dobre,swiadome zarzadzanie czasem i pieniedzmi.Schudlam 10 kg,odzywiam siebie i rodzine zdrowo...jestem spokojniejsza,radosniejsza i nareszcie odkrylam,ze jestem szczesliwa.Ciesza mnie slonce i deszcz,swiergot ptakow,buziak od meza,buziak od corki,usmiech wnuczki...zycie jest piekne,nawet jesli nie posiada sie domu z basenem,najnowszego mercedesa i miliona na koncie...mam cos wartosciowego:zdrowie,cudowna rodzine i pasje.
OdpowiedzUsuńNo w większości jednak ogranicza nas praca:) CHętnie bym coś w życiu porobiła,ale pracuję 6 dni w tygodniu, w większości mam zmiany od godz.12do 20. Narzeczony pracuje od godz. 9 więc się mijamy.Oczywiście,jak tylko się da to spędzamy czas razem, ale często kosztem porządków, wizyt u rodziny,bo na to wszystko mamy 1 dzień w tygodniu i chcielibyśmy jak najlepiej go wykorzystać...
OdpowiedzUsuńŻyjemy w takim świecie i on na nas wpływa :-(
OdpowiedzUsuńCo jakiś czas muszę się sama zdyscyplinować: "Gdzie tak pędzisz, dziewczyno? Zwolnij!" Po prostu porywa nas ten wartki nurt. Nie każdy tak po prostu potrafi (może? chce?) wyjść sobie z rzeki i zamieszkać na lądzie :-)
Pozdrawiam Cię bratnia duszo :-)
Trudno nie pędzić, jeśli po pracy mam do ogarnięcia terapie /tez mam niepełnosprawne dziecko/ zakupy, gotowanie;sprzątanie i całe resztę. Minuty poślizgu rano i spóźnia się do pracy i dalej już lawiną. Niestety...
OdpowiedzUsuńSamo życie
OdpowiedzUsuńCiężko dokonać zmiany w życiu. Niby przeszedłem na własne ale nadal mam tyle samo albo i więcej pracy. Ciężko siedząc w domu uporządkować czas. Mam jednak nadzieję, że w końcu się to uda.
OdpowiedzUsuńDarek, samo się nie uda. Musisz bardzo tego chcieć, zaplanować i z determinacją do tego dążyć :-)
Usuń