Ostatnio z młodszym synem dużo rozmawiamy na temat zmian w diecie,
jakie zaszły na przestrzeni ostatnich lat. Jakie przez to pojawiły się
powszechne choroby. Jak wiele na przestrzeni dziesiątków lat było wpadek
medyczno – dietetycznych. Oskarżono
jajka i masło o zły wpływ na zdrowie, kazano pić chude mleko, wszystko, co
tłuste powodowało wzrost cholesterolu, hołdowano diecie wysoko węglowodanowej itd.
Efekt, jaki przyniosły te dziwne wieści, widać dziś. Wzrost zachorowań na
cukrzycę, osteoporozę, nowotwory, nerwice, depresje itp. Wielu dietetyków
alarmuje, by zweryfikować nawyki żywieniowe, bo lecimy jak ćmy ku zatraceniu.
Niestety przemysł spożywczy, brak czasu, szybkie tempo życia powodują, że nie
słuchamy ich alarmów tylko chwytamy za rogalik z reklamy w chwili głodu, popychamy
go słodkim napojem i już czujemy przypływ energii i chęć do działania, ale za
chwilę znowu jest źle, więc szukamy batonika, ciastka, chipsów i pędzimy
dalej. Podróżując po Europie zauważyłam
jak różne są nawyki żywieniowe, np. w Anglii w czasie postoju wszyscy biegną po
gotowe danie, w Holandii, Niemczech większość ma swój prowiant, ba Niemcy nawet
z obrusem i zastawą rozkładali się na przydrożnym parkingu. Gdy w Szkocji na
parkingu zaczęliśmy robić kanapki to oglądano nas jak dziwadła, zaś w Niemczech,
gdy jedliśmy na kuchennej ściereczce postrzegano nas jak prymitywów. Czyli co kraj to obyczaj. Jak zaczniecie
analizować swoją dietę to wiele osób dostrzeże w niej sporo pieczywa, ciastek,
batonów ogólnie sporo węglowodanów. Jak często sięgacie po kasze, pewnie nie za
często, a przecież nie są drogie, kupiłam wczoraj kg kaszy jęczmiennej grubej
za 1,8 zł, uwielbiamy do sosów. Jemy kasze kukurydzianą z mlekiem, kasze
jaglaną na słodko i z sosem, dokładamy do ciast, kotletów. Kasze gryczaną również
zjadamy w zapiekankach, ciastach, jako dodatek do obiadów, kotletów. Pęczak
czasem do sosu, kasza owsiana na śniadanie z mlekiem. Naprawdę dużo jemy kasz i
zrezygnowaliśmy z białego ryżu. Obecnie, gdy popatrzymy na jadłospisy z przed
20-30 lat wydają nam się bardzo kaloryczne, dużo w nich dań na ciepło, ale nie
było wtedy epidemii otyłości. Powiecie, że całe życie w kuchni się spędzało, ale
nie było udoskonaleń kuchennych, produkty spożywcze często były trudne do
zdobycia. Obecnie mamy roboty kuchenne, wszystko jest dostępne w sklepach i na
targach, a mimo to odżywiamy się źle, mówimy, że nie ma czasu na gotowanie, że
nie spędzimy życia w kuchni, że, że, że….. Zatem kiedy żyć, dokąd pędzimy, za
czym gonimy, gdzie gubimy czas? Przecież nasze matki, babki same często musiały
sobie radzić z wyżywieniem rodziny (faceci rzadko pomagali w tej dziedzinie), rodziny często były wielodzietne, większość
kobiet pracowała zawodowo, a jednak dawały radę. Co jest nie tak z czasami
obecnymi, co się zmieniło?
Moje dzisiejsze śniadanie - kromka ziarnistego, bezpszennego chleba z masłem, 2 jajka usmażone na maśle, trzy plastry pomidora, herbata ziołowa.
Oto jadłospis jesienny jadłospis na 3 dni z 1984 roku.
Dzień 1
I śniadanie: kawa mleczna, masło, ser żółty, ogórek kwaszony
II śniadanie: chleb razowy z rybą wędzoną, herbata
Obiad: zupa z brukselki, potrawka z kury, surówka z
marchewki, kompot z śliwek
Kolacja: kabaczek faszerowany, sos pomidorowy, zielona
sałata, zsiadłe mleko
Dzień 2
I śniadanie: kawa mleczna, pieczywo, masło, twarożek z
cebulą i zieloną pietruszką
II śniadanie: pasta z jajek ze szczypiorkiem, chleb razowy,
herbata, owoc
Obiad: barszcz ukraiński z kiełbasą, jabłka w cieście,
koktajl z owoców
Kolacja: śledź ze śliwkami, ziemniaki w łupinach z masłem,
sałatka z buraków, herbata, owoce
Dzień 3
I śniadanie: kasza krakowska na mleku, pieczywo, masło,
dżem, ser, sałatka z pomidorów, herbata
II śniadanie: chleb razowy, wędlina, ogórek, owoce, herbata
Obiad: zupa kalafiorowa, gulasz wieprzowy, ziemniaki,
surówka z warzyw mieszanych, nektar truskawkowy
Kolacja: zapiekanka z ryżu z kapusta i jajkami, papryka,
herbata, owoce
Popatrzcie mamy 4 posiłki, z czego dwa na ciepło, czasem
nawet trzy na ciepło. Jedliśmy całkiem sporo, ale również dużo się ruszaliśmy. Nie spędzaliśmy wieczorów przed tv, bo
niewiele było do oglądania, sporo chodziliśmy, samochód był luksusem,
komunikacja miejska często nawalała, więc ruszało się pieszo przed siebie.
Dzieci spędzały czas na podwórku, teraz na zajęciach dodatkowych, jeździły na
rowerze, teraz wozimy je wszędzie samochodami. Mamy więcej wygód, a mniej
zdrowia, czasu i entuzjazmu w sobie. Co nas czeka?? Jesteśmy, co raz bardziej
schorowani, młodzi ludzie cierpią na nadciśnienie, biorą sporo leków. Niestety nie
wychodzi nam na dobre to, że mamy więcej wygód, nie musimy się męczyć. Dzieci mają,
co raz więcej wad postawy, mają, co raz mniejszą wydolność, na ulicach widać,
co raz więcej dorosłych i dzieci otyłych, zmienia nam się skala porównawcza,
dzieci z małą nadwaga postrzegamy za w normie. Zamykamy się w domach, uprawiamy
sport nie dla zdrowia tylko na pokaz, więc okazjonalnie. Mamy tysiąc wymówek na
to by nie ćwiczyć, by dziecko zostało w domu a nie poszło na podwórko. Ostatnio
czytałam, że obecne pokolenie dwudziestolatków jest najbardziej zestresowanym
od wieków. Podobno wpływ ma współczesna technologia, a nie tempo życia. Nie
wiem, na ile te badania są sensowne, ale na pewno coś w tym jest.
Witam, napisała Pani cała prawdę i tylko prawdę.
OdpowiedzUsuńMamy tak wiele wolnego czasu jak nigdy dotąd - pracę ułatwiają nam różne i całkiem fajne urządzenia, a jednak.... A w kuchni wcale nie trzeba spędzać całego życia, wystarczy dobra organizacja i planowanie i spokojnie można się ze wszystkim wyrobić.
Czytam Pani bloga na bieżąco i myślę podobnie. Dużo się zmieniło i to na niekorzyść. Ostatnio nabyłam Podręcznik Gospodyni z 1979 roku byłam zaskoczona jakie mądre rady w nim są zawarte o ile lepsze niż teraz. Odnoszę niestety wrażenie ze dość często idziemy na łatwiznę z przygotowaniem posiłków i wychowywaniem dzieci tak jak by komputer miał za nas odwalić całą robotę.Sama niedługo rodzę i nie chce tak wychowywać swojego dziecka. Chce by jadło zdrowo to co ja ugotuję i przecież nie trzeba stać nad garami cały dzień kupiliśmy szybkowar na gas cóż za radość samo sie robi ja tylko kasze wstawiłam Mąż wrócił i obiad gotowy. Z okazji ślubu dostaliśmy maszynkę do mielenia i tarkę Zelmera obierasz ziemniaczki 3 minut starte gulasz z wczoraj i juz placek po cygańsku.
OdpowiedzUsuńJa uwielbiam takie poradniki, są naprawdę pełne wspaniałych rad. Przeszukuję antykwariaty by nabyć tego typu pozycję.
Usuńwitaj. również o tym myślę. staram sobie przypomnieć co jadałam w dzieciństwie i dostosować swoje menu do możliwości i tego co dostępne na rynku spożywczym. śniadanie było mleczne. zupa, napój, sery. dziś to raczej niewskazane. ze względu na genetyczną modyfikację bydła. kasze poza gryczaną średnio zdrowe. jaglana mimo, że zachwalana wcale taka wspaniała nie jest. szczerze mówiąc, to chyba nie pokarm a raczej jego jakość ma główne znaczenie i styl życia. nie znam rodziny w której podawano by tak obfite śniadania i nawet kilkadziesiąt lat temu też tak nie było. wymyślone wzorce żywieniowe to jedno a proza życia to drugie.
OdpowiedzUsuńpamiętam swoje wakacje przeganiane w samych majtach z pajdą chleba w łapce i popijanej na szybko wodą, bo pod furtką czekała wesoła gromada i nie było czasu na jedzenie. w ten sposób żyło ok 20 dzieci. od rana do wieczora na dworze. jedzenie było nuuudne a świat intrygujący. gdy dziś widzę biegaczy kasujących sobie stawy i kręgosłup na betonie pierwsza myśl jest mniej więcej taka: nie zrealizowani rodzinnie, single. Żal. samotni w mieście zabijają czas.
czy ja jestem jakoś aktywna. eee.... raczej nie. bo czopków, którzy tak jak ja chcieli by poszlajać się po bezdrożach nie ma, nie ma chętnych na ognisko, powędkowanie, wylegiwanie się kołami do góry w gorącym piasku czy budowanie czegoś z niego. teraz jest opcja fujgrill, parcie na ciało i zaplanowany, zgodny z trendami relax z browarem w ręku.
U mnie się jada takie śniadania. Codziennie rano robię coś na ciepło mężowi i dzieciom. Uwielbiają owsiankę, kasze kukurydzianą na mleku, jajecznicę, omlet, jajka na boczku itd.
UsuńJa biegam po miescie,nie jestem singlem, jestem spełniona rodzinne. Nie kazdy uprawia sport na pokaz.
UsuńDrogie panie też się z Wami zgadzam .Moja babcia jadła na śniadanie chleb z mlekiem albo lane kluski na obiad krupnik,ziemniaki z barszczem czerwonym czy gotowaną kapustę i kopytka często jakieś placki smażone na sloninie i dożyła 90 lat a popatrzcie co się teraz dzieje co ktoś umiera to 56_65 lat a często i młodsi.Żyjemy w ciągłym biegu pieniądz się liczy niema już rodzin jak dawniej,przyjaciół bo nikt niema czasu.Pamiętam jak byłam mała i były ziemniaki do zbioru to sąsiedzi przychodzili pomóc potem szło się do nich w czasie zbiorów były żarty,rozmowy wspolne posiłki dziś niema już pola ziemniaków trzeba kupić bo nie opłaca się sadzic, niema sąsiadów tak pomocnych widujemy się z nimi od šwieta,na wspólne posiłki i rozmowy też nikt niema czasu bardzo to wszystko smutne :-(
OdpowiedzUsuńPamiętam, jak w dzieciństwie u babci były grzyby, ryby, sery swojskie, mleko od krowy, śmietana, jagody z lasu, marchewka z przydomowego ogródka a teraz jest otyłość wścieklizna wśród ludzi ( bo wiecznie poddenerwowani, nie mających na nic ochoty) matko jak ja tęsknie za normalnym światem. Wiola
OdpowiedzUsuńDokładnie! Babcia najlepsza :)
UsuńPatrzę na moich bratanków i troche mi ich szkoda my żyliśmy w fajniejszych czasach bo My mieliśmy trzepak i przyjaciół oni maja telefony tablety i przyjaźń on line. My szliśmy na rower oni wchodzą na Facebook. I jedzenie bez chemii i konserwantów.
OdpowiedzUsuń