Dziś w przeddzień moich 53 urodzin nachodzą mnie różne
myśli, nie wiem jak Wy podchodzicie do swoich urodzin, u mnie to często mała retrospekcja
minionych lat. Przypomniało mi się jak 30 lat temu naszły mnie dość trudne i
przygnębiające myśli właśnie 1 lipca w dniu poprzedzającym moje urodziny. Byłam
mężatką od 4 lat, nie byłam jeszcze matką, ale poważnie już myślałam o tej
części mojego życia, nie osiągnęłam zbyt wiele, moje plany chyżo poszły w las,
marzenia wtedy uważałam, że odłożyłam na chwilę na półkę, czas pokazał, że
niektóre na zawsze. Mąż wstawał z uśmiechem rano ciesząc się z nadchodzącego
dnia i pójścia do pracy, ja myślałam o przetrwaniu. Podjęłam naukę rachunkowości z pełną księgowością,
ale to nie był mój klimat, szłam za potrzebą czasu i rynku pracy. Czułam się ogólnie
zagubiona, nie spełniona i przerażona upływem czasu. Dziś po 30 latach stwierdzam,
że żadne kolejne urodziny nie wywarły na mnie tak dużej mieszanki emocji, nie
ruszyły mnie 50 urodziny, mąż był po wypadku, walczył o to by chodzić i wrócić do
jako takiej normalności, ja czułam się zmęczona, przerażona i zupełnie nie
myślałam o upływie czasu, 40 urodziny mnie zwyczajnie zaskoczyły, jaki
kryzys, jaka depresja, byłam zajęta wychowywaniem dzieci, ogarnianiem problemów
finansowych i zdrowotnych dzieci. Przed każdymi tak zwanymi okrągłymi urodzinami
miałam plany, pomysły na ich spędzenie, ale jakoś mi w życiu to się nie
udawało. Nawet 18 urodziny mi się „zepsuły”, brat miał przyspieszone wesele,
dziecko w drodze, rodzina zajęta wydarzeniem i gdzie świętować moją
pełnoletność. Potem 25 urodziny, byłam w ciąży z najstarszym synem, prezenty
były raczej dla syna, niż dla mnie, czułam się jak na Bocianowym, niż na
własnych urodzinach, potem 30 bez fajerwerk bo żyłam problemami
niepełnosprawności syna i sama wraz z otoczeniem zapomnieliśmy o mnie. Tak
jakoś mi się potykało w okolicy urodzin, 52 urodziny spędziłam w przychodni
czekając na badanie tomografem taty z Alzhaimerem, usiadł w koszu na śmieci,
śpiewał w poczekani, ogólnie niezapomniane urodziny. Od dziecka mam mieszane
uczucia do tego urodzinowego dnia, mam niewiele wspomnień dobrych bo plany,
założenia, postanowienia zmieniało życie. Jak będzie jutro czas pokaże.
Lubicie dzień swoich narodzin? Jak go spędzacie, jak wspominacie te okrągłe? A jak wspominacie te gdy wkraczaliście w pełnoletność?